Douro Valley, czyli dolina ciągnąca się wzdłuż rzeki Douro, bogata w piękne widoki i winnice. Znajduje się na wschód od Porto, a dojazd do niej zajmuje około 1,5 h samochodem. Sama rzeka płynie zarówno przez Portugalię, jak i Hiszpanię. Z poprzedniego postu zapewne już wiesz, że jestem fanką wina. Skoro Douro Valley jest winem płynąca, to wiadomo było, że będę chciała się tam dostać. Poniżej opowiem Ci jak to zrobiłam.
No ale jak się dostać do Douro Valley?
- Pierwszą opcją jest oczywiście samochód, ale uznaliśmy, że skoro jedziemy do winnic to auto będzie tylko przeszkadzało.
- Druga opcja to pociąg. Tu z kolei bylibyśmy ograniczeni na miejscu. Pewnie można znaleźć jakiś transport do winnic ze stacji kolejowej, ale wszystko zajęłoby zbyt dużo czasu.
- Trzecia opcja to zorganizowana wycieczka z Porto. To był nasz wybór, dlatego przedstawię Ci jak to wyglądało.
Jak wyglądała wycieczka zorganizowana?
Odebrani zostaliśmy o 8 rano na Placu Wolności w Porto. Oprócz naszej dwójki, były jeszcze dwie pary i przewodnik (Ricardo), więc super kameralna grupa. Droga zleciała dość szybko. Ricardo poprosił żeby każdy powiedział coś o sobie. Następnie opowiadał nam o winie i mijanym obszarze wina Verde. Po dotarciu na miejsce, okazało się, że ma dla nas mały prezent – Pastel de Nata na śniadanie. Był prawie tak dobry jak w Fabrica da Nata.
Quinta da Pacheca

Pierwszy przystanek był w winnicy Quinta da Pacheca. Nasza grupa dostała swojego przewodnika, który oprowadził nas po obiekcie. Opowiedział jak wygląda cały proces produkcji wina, padło też kilka ciekawostek. Następnie mieliśmy degustację czterech win. Jedno z nich miało 50 lat. Rozważaliśmy nawet jego zakup, bo w smaku było wyjątkowe. Jednak wewnętrzna „cebula” nie pozwoliła mi tego zrobić (było za drogie).
Degustacja zawierała w sobie też wino Porto. A żeby wino mogło się tak nazywać, musi mieć 20 procent alkoholu, z tolerancją plus, minus pół procenta. Z tego też względu nie polecam dopijać win do końca. No chyba, że masz dobrą głowę😉.
Quinta do Monte Travesso

Drugi przystanek to mała, rodzinna winnica Quinta do Monte Travesso. Na początku podano nam obiad, który składał się z pierwszego i drugiego dania oraz deseru. Oczywiście w międzyczasie była degustacja win produkowanych na miejscu. Gdy brzuszki były zadowolone, z kieliszkami w rękach ruszyliśmy na pole pełne winogron. Mieliśmy szczęście, bo akurat był czas jego zbierania. Każdy miał okazję choć trochę pomóc ludziom w pracy, a jednocześnie zobaczyć jak to wygląda. Ja byłam zachwycona, ale zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo ciężka praca. Trzeba zaczynać bardzo wcześnie rano, bo później słońce stwarza bardzo trudne warunki. Na koniec mogliśmy zakupić lokalne wino i oliwę z oliwek. Zdecydowaliśmy się na oliwkę. Jest przepyszna. Dalej nie mogę przeboleć, że już się kończy. Jeśli miałabym wskazać jeden minus tego miejsca, to byłby to sposób opowiadania osoby, która nas oprowadzała. Może to przez porównanie z poprzednią winnicą, ale nie potrafiła nas zainteresować. A może to zbyt duża liczba degustacji, nie pozwalała się skupić? Teraz sama nie jestem pewna 🙂
Rejs statkiem po rzece Douro
Ostatnim punktem wycieczki był rejs statkiem po rzece Douro. W drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w dwóch przepięknych punktach widokowych. Dojechaliśmy do miejscowości Pinhão. Tam czekała na nas łódka, z dwoma kapitanami i talerzem pełnym przekąsek. Panowie przygotowali dla nas również drinki – Porto Tonic. Rejs trwał około godziny. Znowu dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy i nacieszyliśmy oczy widokami.

Niestety to był koniec wycieczki. Zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy do Porto. Jak się zapewne domyślasz, po takiej ilości alkoholu, wszyscy pousypiali, jak tylko ruszyliśmy.
Ile to wszystko kosztowało?
Za dwie osoby zapłaciliśmy 1 129,38 zł. Uważam, że to uczciwa cena. Wszystko co wymieniłam powyżej było w niej zawarte. Dodatkowym wydatkiem była tylko oliwa z oliwek w lokalnej winnicy.
Czy było warto?
To była jedna z najlepszych zorganizowanych wycieczek na jakiej byłam. Pyszne jedzenie, dużo wina i do tego ogrom wiedzy. Znalazłam ją na stronie Airbnb. Polecam tym bardziej, że mając przewodnika i kierowcę w jednym, można wziąć udział w degustacji. No a co to za wizyta w winnicy bez wina 🙂.